każdy szanujący się blog robi jakieś podsumowanie roku. ja szanuję siebie i szanuję blogaska więc chyba wypada się jakoś do tego ustosunkować. o dziwo nawet jakieś zdjęcia wczoraj wywołałam więc nie będzie to powtórka z ostatniej bezsennej nocy tylko coś dla oka i dla duszy.
pierwsze co od razu mi przychodzi na myśl to, że przez cały rok nie jadłam mięsa. na początku jadłam trochę ryb bo sama nie wiedziałam czy to się klasyfikuje jako mięso czy nie. po paru miesiącach jednak je odstawiłam więc chyba już jestem pro. po pierwszych miesiącach wiadomo był spadek żelaza, nie jestem lekarzem ale z hipochondrycznego doświadczenia domyślam się że organizm się musi przystosować do nowej diety i teraz wszystko jest w normie. polecam wszystkim, chyba z niczego w życiu bardziej się nie cieszę jak właśnie z tej decyzji.
druga wielka zmiana to przeprowadzka - pierwszy raz bez mamusi, bez wrocławia. mieszkam sama dopiero trzy miesiące, w stosunku do całego roku to niewiele. ale tyle nowości. nowe miasto nowe studia nowi ludzie wszystko takie nowe. na początku chyba nie mogłam się odnaleźć, a z pewnością zaburzyło mi to jakieś twórcze działania. ciężko jest mi tam robić zdjęcia. nie wiem czemu. chyba moja fotografia za bardzo związana jest z domem, może musi poczekać. nie wiem.
w tym roku też oficjalnie zdobyłam wyższe wykształcenie. nie czuję się jakoś o wiele lepiej mając licencję na bycie kulturoznawcą, bo przecież jak to brzmi... nie żałuję że wybrałam te studia, ale w sumie tylko przez ludzi. biorąc pod uwagę same studia to zdecydowanie wolałabym cofnąć się i wybrać kraków 3 lata temu. może w jakims paralel universie jest taka wersja mojego życia.
podsumowując ten rok był bogaty w nowe doświadczenia, a ostatnich parę dni zasługuje na miano epickich, tak troche dzis nadużywam tego słowa ale serio takie były. jestem bardzo ciekawa co jeszcze się wydarzy! po wczoraj polubiłam sylwestra i obiecuję nie być sarkastyczna w stosunku do tego wydarzenia. nie będę puszczać fajerwerków bo stresują zwierzęta ale dobrej zabawy się nie powstydzę!
a co do podsumowania żywotu blogaska, jakoś w tym roku czuję że w końcu odnaleźliśmy formę idealną. na początku roku jeszcze nie mogłam się zdecydować czy skończyć ze sweet fociami czy nie. nie wstydzę się tego zupełnie, cieszę się jednak że już tego nie robię. starałam się też być mentorem (...), np pisząc o tym jak wywołać negatyw, co to jest lomografia, albo jakie książki o sztuce polecam. haha zwłaszcza z tego ostatniego chce mi się śmiać. niby tak niedawno a jednak już bym tego drugi raz nie napisała. chyba ten martwy gołąb zapowiedział koniec starej karoliny.
to jest takie moje uzależnienie. nie obchodzi mnie czy ludzie to czytają czy nie choć oczywiście taki jest sens. cieszy mnie te 169 osób obserwujących bloga, cieszy mnie też 270 lubiących mnie na facebooku bo wiem że nigdy nikogo nie zmuszałam do tego i musicie być na tyle dziwni, że interesuje was co mam do powiedzenia. myślę, że dopiero się rozkręcam i będzie jeszcze dziwniej.
jestem dziwna, bo interesuje mnie to, co piszesz;D ja prowadzę bloga 3,5 roku i tez czuję,że dopiero się rozkręcam:)
OdpowiedzUsuńnioch nioch ! sylwester to gówno :D
OdpowiedzUsuńMasz racje rezygnacja z mięsa i to całkowita to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu następstwem tego jest weganizm od 3 miesięcy co też polecam z czasem ;)
OdpowiedzUsuńDopiero gdy zaczynami mieszkać sami to możemy zobaczyć na ile tak naprawdę jesteśmy odpowiedzialni i przygotowani do "dorosłego życia". Dobrze, że Ci się udało :)
OdpowiedzUsuń